sobota, 16 sierpnia 2008

Ciagle w raju

Lovina o wschodzie slonca, czekamy na pojawienie sie delfinow.
Nasi slodcy adoratorzy:)
Marta i nasza bryka:)


Nasza rajska plaza na Gili Trawangan.
Odpoczynego po intensywnym plazowaniu przy koktajlu ze swiezych owocow.

Po Ubudzie pojechalysmy na polnoc Bali, na czarne plaze Loviny. Jest to porzucony przez turystow po zamachach bombowych w 2002 i 2005 roku uroczy zakatek wyspy. Miasteczko jest usiane restauracjami i hotelami, ktore poza scislym centrum swieca pustkami. Mialo to swoje dobre strony bo kazda cene dalo sie zbic przynajmniej o polowe a w promieniu 300 metrow na plazy nie bylo zadnych innych turystow (mieszkalysmy na obrzezach). Nastepnego dnia po przyjezdzie poplynelysmy o swicie ogladac delfiny i snorkowac. Ciezko bylo nam wstac ( wyplywalismy o 5!) poniewaz poprzedniego wieczoru poznawalysmy uraki nocnego zycia Loviny z imprezowymi sasiadami zza sciany:) Warto bylo przecierpiec pobudke bo dopisalo nam szczescie i widzialysmy sporo delfinow, piekny wschod slonca i piekne kolorowe rafy.
Kolejnego dnia wypozyczylysmy skuter, dwa kaski i ruszylysmy przed siebie. Natrafilysmy na jedyna buddyjska swiatynie na Bali i lecznicze gorace zrodla. Utwierdzilysmy sie w przekonaniu, ze jestesmy na bajecznej wyspie.
Kolejnym naszym celem byly wypy Gili u pln-zach wybrzeza Lomboku. Mimo niewielkiej odleglosci, przeprawa zajela nam ponad jeden dzien (ok 100km) i nie nalezala do najprzyjemniejszych. Ogolnie polaczenia miedzy miastami na Bali i Lomboku sa fatalne - komunikacja publiczna jest owiana tajemnica, nikt nigdy nie wiem o ktorej i skad odjedzie bemo (mini bus) i co najwazniejsze, jaka trasa pojedzie. Alternatywa sa wszechobecni prywatni przewoznicy, ktorzy dodatkowo prowadza kampanie dezinformacyjna. Duzo czasu zajmuje walka z nimi o uzyskanie uczciwej ceny. Trudy podrozy wynagrodzil nam iscie rajski widok bialego piasku i turkusowych wod wyspy Gili Meno, na ktorej spedzilysmy pierwsze 3 dni. Zachwycila nas otaczajaca wyspe rafa i ogromne zolwie. Nasza wyspa byla dosc spokojna malo turystyczna, wiec zamienilysmy ja na bardziej popularna sasiadke - Gili Trawangan. Jednak okazalo sie, ze odzwyczailysmy sie od tlumow turystow, wiec musialysmy umilac sobie czas pysznymi drinkami z lokalnym alkoholem - Arakiem i grillowanymi owocami morza. Po dwoch dniach bez zalu (jestesmy strasznie rozpuszczone :) ) opuscilysmy wysepke i wrocilysmy do Sanggigi na Lomboku. Ta malo popularna miejscowosc milo zaskoczyla nas piekna plaza, swietnymi knajpami, przyjaznymi mieszkancami i niskimi cenami. Postanowilysmy zostac tu kilka dni i kontynuowac beztroskie nicnierobienie.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zazdroszczę wam kobitki:P ja spędziłam półtora miesiaca w zimnej Irlandii ehhh
dziekuje Wam za kartke:) zycze dalszych swietnych podrozy i przygod
Kasia S.

Anonimowy pisze...

No nieźle zlabowane :) Pozdrowienia z robotniczej Ameryki!