sobota, 27 grudnia 2008

Wyprawy do restauracji

My juz jak prawdziwe Tajwanki uwielbiamy rozmawiac o jedzeniu, a wyjscie do restauracji jest jedna z glownycj atrakcji dnia. Na szczescie wybor jest duzy i doborowe towarzystwo zawsze sie znajdzie:) Oto dwa barwne przyklady restauracji.
W drodze do jednej z naszych ulubionych restauracji "Blaszki".
Za lada-patelnia stoja przemili kucharze, ktorzy na biezaco smaza zamowione jedzenie na rozgrzanej blaszce. Gotowe juz potrawy po prostu przesuwaja blizej klienta. Dania sa ogromne i pyszne!



Nasz ukochany pan doklada nam dodatkowa porcje warzyw:)

A to nasze eksperymentalne wyjscie do restauracji - Modern Toilet. Troche obrzydliwe, ale ciekawosc wziela nad nami gore;)Restauracja w srodku wyglada jak toaleta. Siedzi sie na prawdziwych sedesach, a za stol sluzy wanna przykryta szklanym blatem.
Nawet jedzenie podawane jest w miniaturowych kibelkach i wannach, a zupe przykrywaja plastikowa kupa.



Na koniec deser nie wymagajacy komentarza.




















Jeszcze o Swietach...


Na kolacje wigilijna wybralismy sie do elegancjkiej restauracji Kiki...o jej slawie moze swiadczyc fakt, ze trudno bylo zarezerwowac tam stolik. Restauracje prowadza Tajwanscy celebryci i co wieczor maja pelne oblozenie. Jedzenie bylo smaczne i porcje spore. Jadlysmy krewetki z groszkiem cukrowym, zamowilysmy tez specjalnosc restauracji-sok sliwkowy i ku naszej niezmiernej uciesze okazal sie smakowac jak nasz kompot z suszu (tyle, ze baaardzo slodki). Taka namiastka wigilijnych smakow:) Oprocz standardowo Agaty i Pawla, tym razem byla z nami dwojka Rosjan: Elena i Igor i Irakijczyk - Bashar:)



Po kolacji poszlismy na przepyszne lody (musze dodac, ze wspaniale odkrycie Marty - specjalistki od slodyczy). Lody same w sobie sa cudowne, ale najlepsze w deserze sa dodatki np. kruszone migdaly, truskawki, ciasteczka, czy czekolada, ktore mieszaja z lodami na oczach klienta, a potem podaja w swiezo upieczonym waflu oblanym czekolada...mmm...pycha, jeszcze mamy zamiar tam pojechac przed wyjazdem:). Szalona obsluga odstawila maly show (filmik we wczesniejszym poscie), potem obsciskala sie ze wszystkimi i rozdala slodycze...



Mielismy pojsc ostatni raz do Roxy 99, tak na pozegnanie, ale okazalo sie, ze w ta srode trzeba zaplacic za wstep, a to juz nie to samo, co 4 darmowe piwka...wszystkim przeszla ochota na clubbing, wiec tradycyjnie udalismy sie w kierunku rzeki przy kampusie, gdzie dolaczylo do nas jeszcze pare osob i tak swietowalismy do 3 nad ranem:)


Zeby nam Agata nie wypominala, przyznajemy sie - to my zepsulysmy Mikolaja...ale to za to, ze w tym roku nie bylo prezentow:(


Bylo i swiateczne sniadanie w Boze Narodzenie...


To byl moj eksperyment...do konca nie wiadomo co to bylo, ale w konsystencji przypominalo ugniecione ziemniaki, w smaku juz nie do konca:)

czwartek, 25 grudnia 2008

poniedziałek, 22 grudnia 2008

My sie zimy nie boimy:)

W National Palace Museum.



Mimo, ze na Tajwanie Swieta Bozego Narodzenia malo kto obchodzi, to swiateczna atmosfera, w jej najbardziej komercyjnym wydaniu, napedza koniunkture. Choinka i koleda klienta wita niemal kazdy sklep, oferujac swiateczne wyprzedaze, ktorym nie jest w stanie oprzec sie zaden taoista lub buddysta, nie mowiac juz o nielicznych przybyszach z Zachodu zachlannie kumulujacych prezenty.







Nas chyba tez ogarnelo zakupowe szalenstwo - temperatura rzadko spada ponizej 20 stopni, ale ciepla czapka zawsze sie przyda:))




National Palace Museum 21 grudnia:). pogoda nas rozpieszcza!





Wesolych Swiat!


U nas w tym roku Swieta beda nietypowe. Wigilie spedzamy w chinskiej restauracji przy tradycyjnym chou (smierdzacym) tofu i ryzu, w rozno- i bezwyznaniowym towarzystwie. W ramach rekompensaty Nowy Rok bedziemy obchodzic dwa razy, raz na Tajwanie (nasz), raz (Chinski) prawdopodobnie w Kambodzy. Mimo to, Wam wszystkim zyczymy rodzinnych radosnych Swiat Bozego Narodzenia i szczesliwego Nowego Roku!!!

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Nasza trasa;)


Zrodlo: The sound of Asia - blog Agaty...
Agatka, good job;)

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Ilha Formosa

Teraz juz wiemy, ze Tajwan jest Formosa:) (Zdjecie pomocnicze do nastepnych postow)

Listopadowka, czyli majowka pod koniec listopada...


Zdalismy koncowe egzaminy z chinskiego, wypozyczylismy samochod i ruszylismy zwiedzac Tajwan. Przez 9 dni przejechalismy 2500 km, a wyspa ma niecale 400 km dlugosci. Jechalismy wzdluz, wszerz i po skosie. Pogoda nam dopisala, czasami bylo wrecz upalnie.
Zaczelismy w niedziele od polnocnego wybrzeza w okolicach Tajpej.


Park geologiczny w Yeliu(dzien 1).
























Yeliu





W poniedzialek (dzien 2) wyruszylismy o 8.00 droga wzdluz wschodniego wybrzeza, zeby dotrzec do Parku Narodowego Taroko.
























Zdjecia i tak nie oddaja uroku tego miejsca...

Listopadowka c.d.


Na Central Cross-Island Highway (nazwa jest mylaca, bo highway, nie oznacza jakosci drogi tylko wysokosc na jekiej jest polozona). Czesto droga byla na szerokosc jednego samochodu, a widocznosc konczyla sie na masce samochodu, ale nasz wspanialy kierowca (wiemy, ze to czytasz;)) spisal sie na medal.

























Zdjecie z cyklu mosty gdzies wysoko...



A przez okno samochodu podziwilalismy takie widoki...




...i takie.



To juz Sun Moon Lake.

Listopadowka c.d.


Z centralnej czesci wyspy dojechalismy do wschodniego wybrzeza i w czwartek dojechalismy do Kentingu. Przerzucilismy sie na dwa kola (z cyklu: my i nasza bryka).
























Zachod slonca na poludniowym krancu wyspy.




Nie moglysmy sobie odmowic plazowania...tutaj z Agata;)

























A to juz w drodze przez zachodnie wybrzeze....22 metrowy Budda.

Listopadowka c.d.


W sobote dotarlismy do miasteczka na srodkowym wschodzie wyspy, w ktorym szukalismy targu posrod starych uliczek. Miasteczko o godzinie 21.00 bylo juz praktycznie puste, wiec tylko sie przespacerowalismy. Z powodu trudnosci ze znalezieniem noclegu pojechalismy do oddalonego o 15 km Changhua. Postanowilismy jednak dac miadteczku jeszcze jedna szanse i wrocilismy tam w niedziele przed poludniem. Ulice wygladaly zupelnie inaczej, byly pelne straganow i turystow....

























Jeden ze specyfikow na targu...prawdopodobnie byl to alkohol z dodatkiem larw...nikt z nas jednak nie odwazyl sie tego sprobowac;)
Po drodze znalezlismy ciastkarnie, ktora musiala byc bardzo popularna, bo byly w niej tlumy. Owczym pedem postanowilismy kupic tradycyjne ciastka...na szczescie kupilismy je na spolke w 5 osob. Ciastka smakowaly i wygladaly jak maka z dodatkiem cukru. Po tym ciekawym doswiadczeniu stwierdzilismy jednoglosnie, ze nie kupujemy juz niczego, czego wczesniej nie dadza nam do sprobowania. Ogolne wrazenie z zakupow na targu jest pozytywne, bo kazdy z nas kupil kilka pamiatek:)
Ruszylismy dalej w droge z zamiarem ztrzymania sie jeszcze w kompleksie swiatyn zanim dotrzemy do Tajpej, ale przegapilismy zjazd z autostrady. Postanowilismy w zamian za to pojechac do slynacego z wyrobow ceramicznych Yingge, z ktorego ruszylismy do Tajpej.



Samochod mielismy oddac we wtorek, wiec w poniedzialek zrobilismy jeszcze z niego uzytek i pojechalismy do Parku Narodowego Yangmingshan.



Po drodze na najdalej na polnoc wysuniety punkt Tajwanu zobaczylismy ogromny tankowiec, ktory osiadl na mieliznie i spora grupe ludzi w bialych kaftanach, ktorzy oczyszczali wode z ropy.
Kolega Till poszedl wyjasnic sprawe;)


Wystarczy wyjechac kilkadziesiat kilometrow od stolicy, zeby cieszyc oczy pieknymi widokami. W drodze powrotnej do Tajpej zachaczylismy jeszcze o gorace zrodla w Beitou i tym milym akcentem zakonczylismy nasza podroz przez Tajwan:)

czwartek, 6 listopada 2008

Wycieczka do centrum sztuki tradycyjnej



Centrum jezykowe zabralo nas na wycieczke do centrum sztuki tradycyjnej. Jak widac na zdjeciu, frekwencja dopisala. Nie obylo sie bez szokow kulturowych. Na samym poczatku dwa wielkie autokary czekaly przez 50 minut na 3 osoby. o 9 rano! Mimo ze stanowczo zapowiadali ze nie beda czakac ani chwili na spoznialskich. Oczywiscie Latynosi sie nie przejeli i przyszli o dogodnej dla nich porze. Na szczescie czas szybko zlecial glownie dzieki rozspiewanym Koreanczykom. Karaoke jest po jedzeniu druga ulubiona rozrywka Tajwanczykow, wiec autokar byl wyposazony w odpowiedni sprzet. Na miejscu bylo juz niestety mniej ciekawie, centrum sklada sie w wiekszosci ze sklepow i to dosc drogich.

Dziewczynom spodobaly sie grupowe zdjecia...;)


Po powrocie wyjatkowo postanowilismy nie isc do klubu i urzadzilismy mala domowke.

Wycieczka...

























Pawel i ja w tradycyjnych tajwanskich strojach:)

piątek, 24 października 2008

Nareszcie weekend:)


Impreze czas zaczac...



Byla i tequilla...


Pawel i tajwanskie lachony;)



Polskie lachony:)

Nie sama nauka student zyje:)

Zajecia z kaligrafii. Na kartce dostalam wzor mojego nazwiska i imienia - ke mei da ...

... a potem intensywnie cwiczylam pod czujnym okiem laoshi.

Wieczorem czas do klubu pojsc. Oczywiscie, w doborowym towarzystwie:) W srode wieczorem niezmiennie happy hours w Roxy 99.