Ostatniego dnia w Dzakarcie bylysmy w Zoo, widzialysmy warany (zdjecia beda pozniej) i inne egzotyczne zwierzeta, ale dla Indonezyjczykow glowna atrakcja bylysmy i tak my :) Cale rodziny ustawialy sie w kolejce do zdjec z nami. Turystow tam faktycznie prawie nie ma.
Nastepnego dnia wyjechalysmy do Bogoru. Kupilysmy dosc drogie, jak na te warunki bilety na luksusowy ekspres. Wsiadlysmy do pierwszego pociagu do Bogoru, w ktorym z trudem znalazlysmy miejsca na laweczce pod oknem. Obstapila nas zgraja sprzedawcow i zebrakow, po chwili przyczolgal sie facet z otwarta rana na nodze. Warunki troche nas zaszokowaly, ale cieszylysmy sie, ze nie wybralysmy znacznie tanszego typu economi. Bylo tlumnie, gwarno i smierdzaco. Do akcji wlaczyl sie zespol prawie rockowy z przenosnym naglosnieniem:) Po chwili bylysmy zaprzyjaznione ze studentami z Bogoru, ktorzy uswiadomili nam, ze jedziemy jednak economi! Co rozbawilo cxaly wagon:D
W Bogorze wynajelysmy terenowke z przewodnikiem-muzykantem(specjalnosc coutry) i pojechalysmy w przepiekne gory. w koncu zobaczylysmy niesamowita jawajska przyrode i odetchnelysmy swiezym powietrzem. Zlapalysmy kontakt z tubylcami, ktorzy witali nas "Helo Monster", majac na mysli Mister, czyli Miss. Wieczor i noc spedzilysmy w bambusowej oazie, gdzie przy akompaniamencie naszego przewodnika odspiewalysmy wszystkie stare hity! Bylo jeszcze przepyszne jedzenie i masaz stop.
Nastepnego dnia po wycieczce do goracych zrodel, ruszylismy w kierunku Bandung. Tam spedzilysmy noc w fajnym hostelu zarzadzanym twarda niemiecka reka. Dziesiejszy dzien spedzilysmy w pociagu (tym razem w klasie biznis) do Yogjakarty, ktora nas urzekla od pierwszego wejrzenia. Spedzamy wieczor w klimatycznych knajpach, a jutro o 5 rano wyjezdzamy do okolicznych swiatyn.
cdn...
środa, 30 lipca 2008
piątek, 25 lipca 2008
Raz pod wozem, raz na wozie:)
Promem dotarlysmy do Batam bez problemow...na lotnisku 2 godziny przed odlotem Marta dostala sms'a, ze nasz lot zostal przesuniety o 2 godziny. Nie bylysmy zachwycone, bo lotnisko jest wiekszym barakiem, ale dostalysmy darmowy lunch:)W koncu oddalilysmy sie od cywilizacji, co sprawilo nam duzo radosci, tym bardziej, ze Indonezyjczycy okazali sie bardzo przyjaznym i skorym do pomocy narodem.
W Dzakarcie okazalo sie, ze nasza nowa strategia, zeby planowac jak najmniej swietnie sie spradza.Zakwaterowalysmy sie w pierwszym hostelu do ktorego weszlysmy. W koncu mamy troche przestrzeni, w porownaniu do naszych poprzednich pokoi (ogromna dwojka z lazienka za 9 zl od osoby:). Dzien skonczylysmy na piwie, gdzie okazalo sie, ze tubylcy z Polska kojarza Lecha Walese i Podolskiego.
Dzien 2
Zdobylysmy mape Dzakarty, z ktorej wynikalo, ze do malowniczej, holenderskiej dzilnicy Koty powinnysmy dojsc latwo w ciagu godziny. Po pierwsze okazalo sie, ze spacerowanie po Singapurze jest sama przyjemnoscia, w porownaniu do masakrycznie zatloczonych, zagazowanych, smirdzacych zgnilizna, zastawionych i przerazliwie brudnych ulic Dzakarty. Musialysmy sie przeciskac pomiedzy samochodami, motorami, rowami sciekowymi i napastliwymi sprzedawcami. W koncu weszlysmy na pas dla autobusow, gdzie czekal na nas tylko jeden, aczkolwiek sporych rozmiarow przeciwnik. Po drugie, nasz cel okazal sie tylko malym, pustym placykiem ze szkieletami spalonych budynkow. Zeby sobie wynagrodzic trudy tej przeprawy postanowilysmy odac sie do pobliskiego parku rozrywki, reklamowanego w przewodniku jako calodobowy. Po kolejnej godzinie duszenia sie spalinami samochodow skapitulowalysmy biorac riksze silnikowa (potocznie zwana pierdzialka:)). Gdy wjechalysmy do parku placac za wstep okazalo sie, ze atrakcje sa dostepne tylko do 18:00 (byla17:00). Poza tym nie moglysmy tam nic znalezc, bo park okazal sie miastem w miescie z wlasnym ruchem ulicznym. Gdy zrezygnowane mialysmy olac wszystko i szukalysmy taksowki na powrot wypatrzylysmy mala scene i zamieszanie przy niej. Po blizszych ogledzinach wypatrzylysmy kupe jedzenia i picia na szwedzkim stole. Okazja bylo rozdanie "Jakarta Art Awards". Na poczatku niesmialo podeszlysmy do stolika z przekaskami z planem udawania wyslanniczek Gazety Wyborczej. Po tym jak nagrala nas telewizja, przyjelysmy zblazowane miny i ruszylysmy w kierunku dan glownych. Na koniec, zeby nie bylo, obejzalysmy wystawe prac konkursowych. Nie zachwycily nas, ale po raz kolejny nas obfotografowano...jutro polujemy na lokalne gazety, moze bedziemy na pierwszych stronach:)Wrocilysmy tym razem klimatyzowana taksowka i czujemy sie jak elita tego kraju:). Ruszamy w poszukiwaniu dalszych wrazen.
Selamat tinggal
Tam gdzie nie ma chodnikow
Singapur-dzien 2
Poszlysmy pieszo do portu kupic bilety na prom do Batam.Po drodze okazalo sie, ze Singapur to najgorsze miasto do pieszych wycieczek, co potwierdzali zapytani o droge przechodnie kazdorazowo odpowiadajac "take a taxi". Mimo tych trudnosci dalysmy rade chodzic przez 8 godzin....Musialysmy, ze wzgledu na przyjety plan oszczednosciowy!Za oszczedzone na miejskim transporcie dolary wypilysmy kawe w Starbucksie:)
Posumowujac pobyt w Singapurze: plus za piekne parki i za Little India i Chinatown i niewiele poza tym.
wtorek, 22 lipca 2008
Troche w Europie, troche w Azji, wlasciwie to nie wiadomo
Po nocnym locie z Frankfurtu, juz o 6 bylysmy w hostelu. Oczywiscie pokoj mialysmy dostac od 12, wiec ruszylyszmy odrazu na zwiedzanie. Okazalo se, ze byl to swietny pomysl bo bylysmy jedynymi turystkami a nawet czesto osobami przy najbardziej obleganych zabytkach. Niezapomniane wrazenia z pustego Niebieskiego Meczetu i drzemki na lawce obok. Jesli chodzi o drzemki w Stambule to bardzo dobrze nam sie spalo w muzeum archeologicznym ("Nie spac zwiedzac" bylo bardzo na czasie:)).
Gdy na ulice wybiegly tlumy turystow z calego swiata udalo nam sie zabladzic na wielkim krytym bazarze i przypadkowo trafic na super klimatyczne, prawdziwie tureckie uliczki.
Ogolnie Stambul nam sie barzdo spodobal, jest w nim niezbedne minimum Europy i wciaz sporo Azji. Troche tylko przeszkadzal nam Islam jak szukalysmy piwa i udalo nam sie go znalezc dopiero pod koniec drugiego dnia. Ale nic, trzeba sie chyba przyzwyczajac.
Potem odbylysmy 13 godzinny lot przez Dubaj (w ktorym nas wypuszczono na chwile z samolotu zebysmy zobaczyli rozne cudenka w stefie bezclowej) do Singapuru. Singapore Airlines zapewnilo nam duzo rozrywek konsumpcyjnych w czasie lotu, wiec czas zlecial szybko i przyjemnie.
Dzisiaj jest juz tylko troche gorzej, ale znow czekamy na pokoj w hostelu wiec zwiedzilysmy Indyjska dzielnice (wyglada BARDZO realistycznie - z niesamowitymi swiatyniami, kolorowymi wdziankami, slumsami i brudnymi knajpami), wiec jestesmy lekko zagubione w czasie (GTM+7) i przestrzeni. Przyzwyczajamy sie powoli do prawdziwej Azji Pld-Wsch .
Na razie internet w hostelu nie pozwala na umieszczenie zdjec, wiec zrobimy to przy najblizszej okazji.
Pozdrowienia dla wszystkich, szczegolnie dla naszych rodzicow i Zioma, ktora wspaniale nas ugoscila w Mainz i sie teraz pilnie uczy (mamy nadzieje) !
Gdy na ulice wybiegly tlumy turystow z calego swiata udalo nam sie zabladzic na wielkim krytym bazarze i przypadkowo trafic na super klimatyczne, prawdziwie tureckie uliczki.
Ogolnie Stambul nam sie barzdo spodobal, jest w nim niezbedne minimum Europy i wciaz sporo Azji. Troche tylko przeszkadzal nam Islam jak szukalysmy piwa i udalo nam sie go znalezc dopiero pod koniec drugiego dnia. Ale nic, trzeba sie chyba przyzwyczajac.
Potem odbylysmy 13 godzinny lot przez Dubaj (w ktorym nas wypuszczono na chwile z samolotu zebysmy zobaczyli rozne cudenka w stefie bezclowej) do Singapuru. Singapore Airlines zapewnilo nam duzo rozrywek konsumpcyjnych w czasie lotu, wiec czas zlecial szybko i przyjemnie.
Dzisiaj jest juz tylko troche gorzej, ale znow czekamy na pokoj w hostelu wiec zwiedzilysmy Indyjska dzielnice (wyglada BARDZO realistycznie - z niesamowitymi swiatyniami, kolorowymi wdziankami, slumsami i brudnymi knajpami), wiec jestesmy lekko zagubione w czasie (GTM+7) i przestrzeni. Przyzwyczajamy sie powoli do prawdziwej Azji Pld-Wsch .
Na razie internet w hostelu nie pozwala na umieszczenie zdjec, wiec zrobimy to przy najblizszej okazji.
Pozdrowienia dla wszystkich, szczegolnie dla naszych rodzicow i Zioma, ktora wspaniale nas ugoscila w Mainz i sie teraz pilnie uczy (mamy nadzieje) !
piątek, 18 lipca 2008
U Zioma w Mainz
Subskrybuj:
Posty (Atom)