W koncu pozdrawiamy z Tajwanu. Zakwaterowalysmy sie w akademiku, jak sie na szczescie okazalo w dwuosobowych pokojach. Niestety mieszkamy osobno, kazda z obca Tajwanka:) Moja wspollokatorka studiuje filozofie i popija sobie Hennessy, ale co sie dziwic skoro specjalizuje sie w Kancie. Niestety mowi po angielsku, co jest tu rzadkoscia, i lubi sobie pogadac. Marta poznala swoja wspollokatorke dopiero wczoraj i ta, jak na porzadna Tajwanke przystalo, nie bardzo mowi po angielsku:) Ciagle siedzi przy otwartych drzwiach na korytarz, wszystko ma rozowe z wizerunkiem Hallo Kitty i myje zeby w czepku prysznicowym. Na szczescie ciagle sie usmiecha i potakujaco kiwa glowa:)
Na razie nie mamy zajec na uczelni, tylko intensywny kurs chinskiego, ktory pochlania sporo czasu, codziennie po 3 godziny zajec i bardzo duzo prac domowych. Widac juz jednak postepy, bo wiemy (mniej wiecej) co zamawiamy w restauracji. Nie jest az tak zle z wolnym czasem, wieczory spedzamy na nocnych targach probujac tamtejszych specjalow (dzisiaj wybieramy sie na aleje wezy;)). Nie brakuje nam tez fajnych imprez, w klubach sa przewaznie open bary (za 25zl), wiec wyprobowalysmy juz sporo drinkow.
Ogolnie Tajpej bardzo nam sie podoba, jedynym minusem jest pogoda, prawie codziennie pada, a w weekend przeszedl tedy tajfun...w poprzednim tygodniu przezylysmy dwa trzesienia ziemii, ale nie byly zbyt mocne, bo jednego w ogole nie odczulysmy, a drugie Marta przespala:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz